Lakier Editt z teorii jest lakierem zmieniającym kolor pod wpływem temperatury i pewnie jak kupowałam go z 2 lata temu, to tak właśnie było. Niestety teraz ta magia już nie działa i nie jest to wina firmy, bo miałam inne lakiery tego typu i też po jakimś czasie przestały zmieniać kolor. Szkoda. Kolor lakieru Editt jest za to bardzo ciekawy, taka soczysta zieleń z dużą ilością żóltego i odrobiną brązu. Dość słabo kryje, więc potrzebował 3 warstw, ale za to szybko wysychał.
Szaro-srebrne holo i złote brokatowe motylki z Aliexpress. Lakier Colour Alike nadal bez zarzutu, maluje się nim tak dobrze jak zaraz po kupieniu. Bardzo przyjemnie nosiło mi się te paznokcie.
Przepiękna szmaragdowa zieleń została złagodzona przez cukrową posypkę. Z założenia top Essence miał tworzyć piasek z dowolnego lakieru, w praktyce sprawia, że wyglądają właśnie jak posypane cukrem. Jak na piasek to powierzchnia jest dość ostra.
Taki chabrowy granat jest jednym z moich ulubionych kolorów. A w połączeniu z opalizującymi flakies to już w ogóle marzenie. Lakier
Colour&Go jak zwykle bez zarzutu. Uwielbiam tę serię za idealny pędzelek, buteleczkę i kolory.
Lakiery:
Essence Colour&Go 31 Electriiiiiic
Essence Nail Art Special Effect! Topper 08 Night In Vegas
Czarny piasek z ogromną ilością miedziano-brązowo-czerwonego brokatu. Czasami mieni się nawet na złoto i różowo. Pierwsza warstwa jest dość transparentna, ale druga kryje już całkowicie. Całkiem nieźle trzyma się na paznokciach.
Granat z miedzią tworzące niesamowity fiolet. Dość nietypowy lakier, chociaż bardzo podobny do tego duetu. Dobre krycie, cena w promocji też przystępna, więc od czasu do czasu można sobie pozwolić :)
Moda na te lakiery już przeminęła i dlatego udało mi się je kupić w bardzo atrakcyjnej cenie 5zł :) Kolor to głęboki fiolet. Po użyciu magnesu tworzą się jasnofioletowe smugi, a paznokcie nabierają trójwymiaru. Szybko, prosto i ładnie.
Bardzo jasny seledynowy błękit z takim syrenkowym pyłem. Na to nałożony top, który sprawia, że każdy lakier robi się piaskowy. Delikatnie tłumi kolor podkładowy i mocno lśni jak na piasek i jest dość ostry w dotyku.
To mój jedyny lakier Essie i pierwszy lakier magnetyczny. Kolor to srebro połączone z brązem. Do wzorków użyłam magnesu Essence w fale. Bardzo podoba mi się efekt.
Warstwa fioletu, warstwa kolorowego brokatu i kolejna warstwa fioletu. Fiolet jest w miarę kryjący, więc kolory glitteru są mocno przytłumione, ale wygląda to super.
Lakiery:
Essence Colour&Go 133 Oh My Glitter! Essence Nail Art Special Effect! Topper 02 Circus Confetti
Gwiazdą tych paznokci miał być Wibo Wow Mix Sand, ale okazał się tak transparentny, że trzeba go było nałożyć na lakier w podobnym odcieniu. I w takiej formie prezentuje się już całkiem przyzwoicie. Mix zawiera w sobie białe piórka i biały piasek, a wszystko zatopione w przeźroczystej bazie z ogromną ilością miedzianego shimmeru.
Rozbielony koral, idealne krycie. Lakier wysycha do matu, ale ja jestem w sumie uzależniona od wszelkich topów-wysuszaczy i bardzo rzadko decyduję się, żeby ich jednak nie użyć. Chyba tylko wtedy, kiedy wiem, że lakier miał naprawdę dużo czasu, żeby wyschnąć naturalnie i wtedy, kiedy wiem, że będę tylko siedzieć, pachnieć i ładnie wyglądać ;)
Co prawda w nazwie ma beż, ale jak dla mnie to lekko rozbielony brąz. Struktura piaskowa, w miarę kremowa, ale z delikatną różową poświatą. Bardzo ładnie wygląda na paznokciach.
Żywy turkus o kremowej konsystencji. Niby zawiera w sobie seledynowy shimmer, ale jakoś zupełnie go nie widać. Kolorowe lustereczka od Color Club są cudne. Nakładają się przyzwoicie, a ilość kolorów jest absolutnie zadowalająca :)
Ładny turkusowy odcień. Piasek z błyszczącym brokatem. Krycie typowe, czyli wystarczą dwie warstwy. To co lubię w piaskach, to to, że łatwo można uzupełnić braki, jak na przykład wytrą się końcówki :)
Niestety tym fajnym lakierem już nigdy nie pomaluję paznokci :( Z własnej głupoty. Jak do mnie dotarł, to był strasznie gęsty, więc dodałam odrobinę zmywacza. Konsystencja zrobiła się idealna i mogłam pomalować paznokcie. Paznokcie fajnie wyglądały w tym pomarańczowym ocukrzonym neonie. Po kilku dniach zaglądam do swoich lakierów i widzę jakiś egzemplarz, którego absolutnie nie kojarzę. Jakiś przedziwny odcień. Takie połączenie brudnego pomarańczu z odrobiną różu. No na pewno nic takiego nie kupowałam. Co się okazało? Brokat pod wpływem tej odrobiny zmywacza całkowicie się rozpuścił i powstał zupełnie nowy kolor. Trochę szkoda tego pomarańczu.