Kupując ten lakier myślałam, że odcień będzie bardziej musztardowy, bo tak prezentował się w buteleczce. Na paznokciach to piękny, ciepły żółty. Przy chłodniejszej temperaturze zmienia się w pomarańczowy. Najfajniej prezentuje się przy lekkim chłodzie, bo wtedy tworzy się wręcz idealne cieniowanie. Potrzebował trzech warstw, ale sechł w przyzwoitym tempie, więc nie marudzę.
Żelkowa neonowa czerwień do pełnego krycia potrzebuje trzech warstw. Szybko wysycha tworząc gładką powierzchnię. Dość mocno rzuca się w oczy, ale czego innego można oczekiwać po neonie ;)
Na czerwono-pomarańczową China Glaze nałożyłam dwie warstwy flakies i paznokcie wyglądają jak pokryte cieniutkimi płatkami złota. Szczególnie w cieniu jest to widoczne.
Piaski Pierre Rene są naprawdę świetne. Ten to turkusowa zieleń ze złotym pyłkiem, który jest mocno widoczny w butelce, ale na paznokciach także, choć w nieco mniejszym stopniu. Struktura drobniutkich grudek kryje już po jednej warstwie, schnie przyzwoicie i całkiem nieźle się trzyma.
A tutaj Vipera Roulette 40 i 41 nałożone na miętę. Przyznam szczerze, że średnio to wygląda. Drobinki na takim podkładzie zyskały jakieś brzydkie odcienie i ogólnie panuje bałagan. W takim zestawieniu na pewno ich już nie użyję.
Uroczy miętowy kolor z drobnym srebrzystym shimmerem. Przy malowaniu subtelnie pachnie miętą, ale to jedyny moment, kiedy czuć ten zapach. Po wyschnięciu nic już nie czuć. Dłonie świetnie wyglądają z tym kolorem.
Piaskowy fiolet Pierre Rene w butelce wyglądał jakby zawierał delikatny mieniący się pyłek. Na paznokciach zupełnie zniknął, więc sama dodałam mu błyszczących flakies. Piaskowa struktura jest na tyle mocna, że jedna warstwa topu jej niestraszna :)
Milkowy fiolet z grudkami :) Kryje po jednej warstwie, dość szybko wysycha. Bardzo przyjemnie mi się go nosiło, choć niedługo, bo po dwóch dniach zaczął odpryskiwać na końcówkach.
Tutaj drugi z lakierów Cairuo, które kupiłam jakiś czas temu - świecący w ciemności neonowy pomarańcz z lekką nutą różu. Nie powiem, kolor ma fantastyczny, wysycha nawet szybko na gładko i półmatowo, co daje fajny efekt, ale tak koszmarnego lakieru dawno nie używałam. Po pierwsze śmierdzi przeokropnie i to nie lakierem, ale chyba jakimś rozpuszczalnikiem. Po drugie mimo długiego wstrząsania wciąż ma gumowatą konsystencję. Po trzecie przy nakładaniu trzeba go wręcz naciągać na końcówki paznokci, żeby się jako tako "zaczepił", bo... Po czwarte cały czas, nawet po wyschnięciu, kurczy się. A wydawało mi się, że ostatnim razem miałam zwidy. Otóż nie.
Tutaj piasek P2 pokryłam dwiema warstwami przeźroczystego topu, choć i trzecia by nie zaszkodziła, bo po wyschnięciu struktura piasku wciąż była lekko wyczuwalna. Kolor nabrał głębi, a drobinki zaczęły się mienić kolorami, których wczęściej nie zaobserwowałam np. fioletem.
A to drugi (i ostatni) piasek P2 zamówionych przeze mnie. Jest świetny, wygląda prawie jak asfalt :) Wymaga dwóch warstw, schnie podobnie jak malinowy na półmatowo. Kolor ma niesamowity, granatowo-grafitowy, ale drobinki w nim mienią się też na złoto, a nawet zielono. Jest bardzo piaszczysty :) Po pomalowaniu szorstki, ale po jakimś czasie albo ja się przyzwyczajam albo robi się delikatniejszy. Obie wersje mi się podobają.
Ostatnio nie miałam za dużo czasu na malowanie paznokci, więc żeby choć odrobinę odmienić te, które już nosiłam, nałożyłam na nie glitter Color Club. Co dziwne sprawił on, że wcześniejszy kolor zrobił się prawie neonowy, ale niestety niespecjalnie to widać na zdjęciu.
Lakiery:
P2 Color Victim 850 Wow, Wow, Wow! RaNails Top Coat
Naprawdę piękny łososiowy kolor, dość zakłamany na zdjęciu, bo w rzeczywistości jest bardziej nasycony. Dwie warstwy wystarczą do całkowitego pokrycia, schnie w normie, nie odpryskuje, a nosiłam go 5 dni.
Piasek P2 to jeden z tych lakierów, które zamówiłam sobie u rodzinki, która przejeżdżała przez Niemcy. Ma piękny malinowy kolor z lekko widocznymi złotymi drobinkami. Właściwie to wysycha i wygląda bardzo matowo. Jedna warstwa daje bardzo dobre krycie, ale ja wzmocniłam efekt kolejną. Dość szybko, bo już następnego dnia zaczął mi odpryskiwać na końcówkach, ale nie jakoś spektakularnie :)
Poprzedni granat z kolorowymi figurami geometrycznymi :) Tym razem nakładanie "ścinków" poszło mi dużo lepiej. Dość mocno odsączałam pędzelek, żeby zostały głównie drobinki, a potem malowałam jeszcze raz już z normalną ilością przeźroczystej bazy. Plus tego jest taki, że "ścinki" były dobrze wtopione i nie musiałam już pokrywać paznokci topem. Bardzo fajne kolorowe paznokcie :)
Rodzinka jechała na zagraniczne wakacje, a że przejeżdżali też przez Niemcy, to zrobiłam im listę kosmetyków, które mieli mi kupić w drogerii DM. Tego lakieru co prawda na liście nie było, tylko został wybrany za inny, którego już nie było w sprzedaży. Ładny metaliczny granat mieniący się w słońcu błękitem. Ma bardzo dobre krycie, w zasadzie jedna warstwa w zupełności wystarczy, a i schnięcie jest całkiem przyzwoite.
Na poprzedni lakier nałożyłam glitter Golden Rose Impression 123 i nic więcej. Bardzo go lubię, bo nie trzeba się męczyć z łowieniem drobinek. Za jednym pociągnięciem nakłada się idealną ilość kropek :)